niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 01


Caitlin's POV.

-Podać coś jeszcze?- uśmiechnęłam się do starszej pani. Ta rozglądnęła się jeszcze po tym, co serwuje bar, w którym pracuję i jedynie kiwnęła przecząco głową. Wbiłam na kasie odpowiedni kod, chwilę później podając staruszce cenę. Wyciągnęła ze swojego starego, poprzecieranego portfelu pieniądze. Odebrałam od niej wyliczoną kwotę. Ponownie się do niej uśmiechnęłam.
-Zamówienie będzie za około piętnaście minut- wytłumaczyłam, a ta odeszła posyłając mi krótki uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam. Kiedy tylko się odwróciła wypuściłam głośno powietrze, a głupiutkie zadowolenie znikło. Często irytowała mnie moja praca. Choćby nie wiem co, uśmiech ma być przyklejony do twarzy. Bardzo tego nie lubię, ale z drugiej strony, na miejscu klientów nie chciałabym być obsługiwana przez wiecznie naburmuszoną i niezadowoloną pracownicę.
  Byłam bardzo wykończona mimo, że to była dopiero druga godzina pracy. Zrezygnowana sięgnęłam po ścierkę i starłam zakurzony blat. Mozolnie przecierałam powierzchnię jasną ścierką, myśląc o wszystkim, byle zapomnieć, że pracuję.
-Stolik numer pięć- usłyszałam kucharza, dzwoniącego dzwonkiem. Informowało mnie to, że mam już zanieść zamówienie, które przygotował. Odebrałam więc od niego dwa talerze pełne jedzenia. Biodrem pchnęłam małe drzwiczki, które przypominały te w kowbojskich filmach. Wzrokiem odnalazłam stolik, do którego miało powędrować jedzenie.
-Oto państwa zamówienie- uśmiechnęłam się do pary. Położyłam ich dania na stoliku i mając zamiar odejść zrobiłam pierwszy krok, kiedy coś mnie zatrzymało.
-Cai!-krzyknęła zadyszana przyjaciółka. Susan. Tak, to ona.
Z natury jest bardzo energiczna. Wnosi w naszą paczkę pełno entuzjazmu, i to sprawia, że jest wyjątkowa.
Średniej długości, ciemne włosy opadały na jej ramiona okryte cienkim materiałem pięknej, letniej sukienki.
Długie, szczupłe nogi pozostawiła bez nakrycia. Kostkę przyozdabiała srebrna bransoletka, z małą zawieszką.
Dziewczyna uparcie zaczęła ciągnąć mnie w stronę wyjścia, mimo mojego oporu. Z pewnością zwróciła na siebie uwagę klientów.
-Sue, co się znów stało?- zatrzymałam ją, puszczając się jej dłoni
-Joe znów ma pojedynek- oznajmiła szybko oddychając ze zmęczenia. Na pewno biegła.
-Wiele racy widziałam go w akcji. Dziś mogę sobie odpuścić- odparłam obojętnie znów chcąc wrócić na miejsce pracy.
-Ależ jak możesz nie chcieć iść na występ miłości swojego życia?- zakpiła sobie, te zdanie mówiąc znacznie głośniej niż poprzednie. Zachichotała gdy mierzyłam ją wściekłym wzrokiem.
-Cicho już. To się się skończyło- skarciłam ją, zrzucając ścierkę, którą trzymałam w rękach.
Tak, podkochiwałam się w nim kiedy skończyłam piętnaście lat. Nie wiem co takiego w nim widziałam, bo teraz widzę w nim dobrego przyjaciela...chwila. Od dłuższego czasu znów mnie się podoba. Jeszcze niedawno sądziłam, że była to tylko moja nastoletnia miłość, ale jednak nie. Stare uczucie powróciło.
  Rozejrzałam się dookoła i podbiegłam na zaplecze razem z Sue. Przyjrzałam się sobie w lustrze. Żółty uniform ciasno przylegał do mojego ciała. Zdjęłam biały fartuszek, który był dodatkową ozdobą. Poprawiłam swoją prostą grzywkę opadającą na czoło. Odpięłam dużą spinkę, która sprawiła, że mój warkocz swobodnie opadł na plecy.
Weszłam do małej przebieralni. Zdjęłam swoje ubranie, nakładając jasną, przewiewną sukienkę, w której przyszłam do pracy. Naciągnęłam ją przyglądając się sobie w lustrze. Rozpuściłam jedynie włosy, przekładając je na lewy bok.
-Możemy iść- jednym ruchem ręki odsłoniłam czerwoną zasłonę. Chwyciłam rękę przyjaciółki wybiegając z pomieszczenia, a następnie z budynku.
  Nie minęło dużo czasu gdy przed oczami miałam widok małego toru przeszkód. Był to po prostu nierówny teren, na którym zmierzali się ze sobą miłośnicy motorów. Joe był jednym z nim. Przed torem stał przydrożny bar. W nocy robił o wiele większe wrażenie mimo, że był stary i poniszczony. Ludzie często stawali tu aby się czegoś napić i doprowadzić do dobrego stanu swój pojazd.
Podbiegłyśmy szybko w miejsce, gdzie zbierali się inni ludzie. Oparłyśmy się o stary, seledynowy samochód krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
  Słysząc trzask odwróciłam się w stronę budynku. W drzwiach stała Melissa, moja druga najlepsza przyjaciółka. Delikatny wiatr powiewał jej letnią jasnoczerwoną sukienkę. Włosy zaczesane miała jak zwykle- rozpuszczone i delikatnie pokręcone. Wyglądała na nieobecną podczas gdy desperacko starała się odnaleźć wzrokiem kogoś znajomego. Uśmiech momentalnie wkradł się na jej twarz gdy nasze oczy się spotkały. Podbiegła do nas truchtem, witając się.
-Gdzie byłyście tyle czasu?- zmarszczyła brwi zajmując miejsce obok mnie.
-Nie mogłam wyciągnąć Cai- dołączyła się Sue patrząc przed siebie. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową informując, że zrozumiała.
  Rytm mojego serca się przyspieszył gdy zobaczyłam jak Joe się pojawił. Akompaniowały mu pogwizdy i oklaski widowni. Niewzruszony tym faktem zajął miejsce na swoim czarnym Harley'u. Jego wzrok powędrował w naszą stronę. Widziałam zadowolenie w jego oczach gdy spojrzał, jak myślałam, na mnie. Uśmiechnął się pod nosem podczas gdy ja zakręcałam kosmyk włosów na palcu, uwodzicielsko przygryzając dolną wargę. Jednak moje starania okazały się marnymi. To nie ja byłam obiektem jego zainteresowań. Jedynie mój największy wróg, Amber Morgan.
Kiedy przechodziła obok niby nie zwracając uwagi mierzyłyśmy ją wściekłym wzrokiem. Podbiegła do Joe'ego jak zwykle się podlizując. Nie miałam nawet ochoty na to patrzeć, mimo to, nie odwróciłam swojej głowy. Gdy ta złożyła pocałunek na jego policzku ruszyłam złośliwie nogą, tak jakbym chciała kopnąć powietrze. W związku z czym, posypał się jedynie suchy piach, który w tamtym miejscu był wszędzie.Jedynie gdzieniegdzie dało się odnaleźć kępki trawy.
Uśmiechnął się do niej szczerze. Nałożył kask na swoją głowę podpierając motor jedną nogą. Na odchodne krzyknęła jedynie "Powodzenia!" uśmiechając się pod nosem.
Czułam się jakbym przegrała coś najważniejszego w moim życiu. Często miałam ochotę po prostu wydrapać jej oczy, ale wolałam z nią nie rozmawiać.
  Słońce mocno przyświeciło w naszą stronę więc Sue nałożyła swoje ulubione, ciemne okulary przeciwsłoneczne. Joe i jego przeciwnik ustawili się w równiej linii odpalając swoje jednoślady. Wszyscy niecierpliwie czekali aż z ust sędzi wydobędzie się "start!". Po niedługim czasie wypowiedział te słowa, motory ruszyły. Oboje z niepohamowaną prędkością starali się pokonać przeszkody aby jako pierwsi znaleźli się na linii mety. Każdy dzielnie dopingował swojego ulubionego zawodnika. Takie wyścigi nie były ważne dla Joe'ego. Ten był zwykłym spontanicznym zakładem. Zapewne przed chwilą ustalili kwotę od razu chcąc się ścigać. Zazwyczaj chodziłam jedynie na te ważne pojedynki, więc nie byłam jakoś specjalnie zainteresowana tym. Spuściłam głowę nogą rysując nieznane kształty na piasku. Podnosząc głowę na lewą stronę coś przykuło moją uwagę. Zmarszczyłam brwi widząc niezainteresowanego wyścigiem chłopaka. Zainteresowany był jedynie naprawieniem swojego samochodu. Jego ręce były brudne od smaru. Co chwila wycierał je w swoje ciasne, poprzecierane spodnie by w miarę czystymi rękami móc dokończyć pracę. Zaklął pod nosem gdy upadł mu klucz, którym właśnie coś przykręcał. Podniósł go z ziemi odkładając na miejsce. Przedramieniem wytarł swoje spocone czoło zaraz po tym jednym ruchem ręki poprawił opadające na włosy. Naciągnął do góry rękawy od kratowanej koszuli, chwilę później uznając, że jest zbędna więc pozostał jedynie w białym podkoszulku. Dopiero wtedy mogłam zauważyć jego ostro zarysowane mięśnie. Praca nad nimi na pewno zajęła mu trochę czasu. Kilka tatuaży różnej wielkości przyozdabiały jego ręce. Nie miał ich dużo. Każdy na pewno coś dla niego znaczył, podczas gdy ja nie mogłam zrozumieć co.
Poprzez głośne warkoty motorów udało mnie się usłyszeć jak pogwizdywał pod nosem jakąś piosenkę. Zaśmiałam się, szybko odwracając głowę gdy jego wzrok odnalazł moją twarz.
Zachwycone towarzyszki co chwila powtarzały coś typu "woow". Starałam się wtedy zwrócić uwagę na całe to zdarzenie jednak nie potrafiłam. Cała moja uwaga skupiona była na mężczyźnie z burzą loków na głowie. Moje oczy samowolnie kierowały się na jego posturę. Kącikiem oka przyglądałam się jego ruchom. Może coś zauważył, gdyż uśmiechał się pod nosem. Udawałam zainteresowaną zaistniałym wydarzeniem, a on w ogóle nie zwracał uwagi na to, co działo się dookoła niego.
Rozniósł się hałas oklasków i pogwizdów gdy wyścig się zakończył. Najgorsze było to, że nawet nie wiedziałam kto wygrał. Joe podbiegł do nas przerzucając mnie sobie przez ramię i kręcąc wokół własnej osi. Tak, teraz byłam pewna kto zajął pierwsze miejsce- ani trochę mnie to nie zdziwiło.
-Postaw mnie!- krzyknęłam śmiejąc się głośno. Chłopak wbiegł ze mną, i przyjaciółmi do baru. Wreszcie mogłam poczuć grunt pod nogami, gdy odstawił mnie na miejsce.
-Pięć razy Gold!- krzyknął w stronę barmana, który od razu wziął się do pracy. Oplótł ręce na wysokości mojej tali przyciągając do siebie. Trochę poirytowało mnie jego zachowanie, ale przyzwyczaiłam się do tego.
-Za chwilę wracam, muszę coś sprawdzić- zmarszczyłam brwi zdejmując dłoń blondyna z mojego biodra. Wyszłam na zewnątrz rozglądając się dookoła. Kompletna pustka i cisza. Jedynie przy samochodach można było zauważyć grupkę znajomych. Jak w tak krótkim czasie wszyscy zdążyli się zebrać i odjechać? Nie wiem jak to się stało, ale brunet także zniknął. Szanse tego, że kiedykolwiek ujrzę jego anielską twarz, są marne. Cholera. Zresztą, wiele racy widziałam przystojnych facetów i jakoś nie żałuję, że nigdy więcej ich nie zobaczyłam. Tylko...tylko, że w nim było coś innego niż w poprzednich. Nie wiem jak to nazwać, ale to było coś co przyciągało mnie do niego. Szybko o nim zapomnę.
  Delikatny letni wiatr powiał moje blond włosy do tyłu. Skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej odwracając się na pięcie, aby móc wrócić do przyjaciół.

__________________________________________________________________

Więc witam kochani! Tak na dzień dobry przepraszam za końcówkę. Bardzo chciałam skończyć ten rozdział dziś, i dlatego tak to wyszło.
Chyba wszyscy domyślamy się kim był chłopak "z burzą loków na głowie" hmmh?;)
Mam nadzieję, ze mimo, że to pierwszy rozdział, jednak się spodobało. Dlatego też proszę Was o komentarze. Są dla mnie bardzo ważne i na pewno wiecie dlaczego.
Kocham Was i do następnego! x

sobota, 1 marca 2014

Prolog



Myślę...myślę, że skoro wszystko jest skończone,
To po prostu powraca w migawkach, wiesz?
Tak jak kalejdoskop wspomnień.
Po prostu wszystko wraca. Ale on nigdy tego nie zrobi.
Myślę, że część mnie wiedziała od chwili gdy go ujrzałam, że tak się stanie.
To nie istotne co on powiedział, ani zrobił.
To było uczucie, które nadeszło wraz z nim.
I szaloną rzeczą jest to, że nie wiem czy kiedykolwiek będę mogła czuć w ten sposób.
Ale nie wiem czy powinnam.
Wiedziałam, że jego świat porusza się zbyt szybko i płonie zbyt jasno.
Ale po prostu pomyślałam, jaki diabeł może ciągnąć cię w stronę kogoś, kto wygląda jak anioł kiedy się do ciebie uśmiecha?
Może on wiedział to kiedy mnie zobaczył.
Wydaje mnie się, że po prostu straciłam równowagę.
Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie było to, że straciłam jego.
Tylko to, że zgubiłam siebie.

Kiedy tylko go zobaczyłam, jakaś część mnie się poruszyła. Coś mnie przyciągało, a coś odciągało. Niestety, posłuchałam się tej pierwszej, złej strony. Wolałam później nie rozważać ciekawe co by było gdyby... Wszystko działo się szybko, za szybko jak dla mnie. Był całkiem jak narkotyk. Uzależnił mnie od siebie. Nawet nie spodziewałam się kiedy. Te silne uczucie przyszło wraz z nim. Potworna myśl, że kiedyś go stracę, nawet przez sekundę nie przeszła przez moją głowę, a jednak...
Wszystko było pomyłką. Cholerną pomyłką. Smutnym postscriptum okazuje się to, że nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła darzyć kogoś tak mocnym uczuciem, tak jak kiedyś jego...



Zwiastun:






__________________________________________________________________________

Więc witam na moim kolejnym blogu! Liczę, że zobaczę kilka komentarzy pod prologiem,hm?
Mam nadzieję, że się spodobało. Od razu mówię, że tekst napisany kursywą NIE ZOSTAŁ WYMYŚLONY PRZEZE MNIE.
Myślę, że rozdziały będę dodawać co sobotę/niedzielę, chyba, że coś się wydarzy, więc wtedy rozdział może się spóźnić.
Wiem, że blog nie ma jeszcze odpowiedniego szablonu, ale już dzisiaj go zamówiłam. Nie mam pojęcia kiedy będzie, gdyż to nie ode mnie zależy. Może na ten czas znajdę jakiś "zastępczy"
Kocham Was, liczę na komentarze i OPINIE O ZWIASTUNIE :) x